W dniach od 28 września do 3 października mieliśmy przyjemność odwiedzić naszych niemieckich przyjaciół z miejscowości Ludenscheid. Spędziliśmy z nimi kilka naprawdę niesamowitych oraz pełnych atrakcji dni, które zapamiętamy na długo. Jednak wszystko po kolei :). Naszą wycieczkę rozpoczęliśmy bardzo wcześnie bo aż o 3 nad ranem w poniedziałek.

Większość z nas miała jeszcze sen na powiekach jednak dzielnie wytrwaliśmy te pierwsze godziny. W czasie podróży do Katowic nie brakowało nam poczucia humoru i radości. Odprawa na lotnisku przebiegła całkiem sprawnie co nas bardzo zadowoliło. Nie mieliśmy zbyt wiele siły i wszystkim nam marzyło się ciepłe i wygodne łóżko (siedzenia w samolocie do wygodnych nie należą). Po niedługiej podróży, około godziny 9 zostaliśmy przywitani przez naszych niemieckich znajomych. Jak wiadomo początki nie należą do łatwych, mimo wszystko szybko udało nam się znaleźć wspólny język (migowy też się liczy) i podjąć pierwsze wspólne konwersacje. Pierwszym punktem w planie naszej wycieczki było zwiedzanie miasta Dortmund. Rozpoczęliśmy go od wspólnego posiłku w jednej z kawiarni, potem przyszedł czas na spacer wokół jeziora Phoenix (spalanie zbędnych kalorii po jedzeniu). Przez cały czas nie opuszczał nas dobry humor i masowa ilość zdjęć które przez cały czas robiliśmy. Następnym punktem programu było zwiedzanie kompleksu post przemysłowego. Mieliśmy przyjemność poznać kawałek ciekawej historii na temat rozwoju przemysłowego miasta Dortmund, warunki pracy jakie wtedy panowały oraz wiele innych aspektów które niektórych z nas bardzo zaciekawiły. Taką „wisienką na torcie” było wejście na najwyższy punkt tego obiektu oraz możliwość podziwiania panoramy miasta. Widoki naprawdę zapierały dech w piersiach. Po zakończeniu zwiedzania udaliśmy się na małą przejażdżkę lokalnym metrem a następnie w centrum miasta mieliśmy czas dla siebie. Dla niektórych był to początek szaleństwa zakupowego, dla innych chwila wytchnienia lub też możliwość smacznego i długo upragnionego posiłku. Około godziny 18 pojechaliśmy do Ludenscheid. Tam już czekały na nas rodzinnych naszych niemieckich gospodarzy. Bardzo zmęczeni ale za to zadowoleni zakończyliśmy pierwszy dzień naszego pobytu w Niemczech.

Wtorek powitał nas piękną pogodą i kolejnymi atrakcjami. Dzień rozpoczęliśmy od wizyty w muzeum nauki „Phanomenta”. Jest to wyjątkowe miejsce, gdzie każdy może sam stać naukowcem (nawet trochę szalonym) i zobaczyć pewne zjawiska fizyczne. Kolejnym punktem programu była wizyta w lokalnym ratuszu oraz spotkanie z burmistrzem Ludenscheid , Panem Dzewasem. Po tym udaliśmy się smaczny (turecki) obiad. Oczywiście dobra zabawa i liczne dyskusje cały czas nam towarzyszyły. Dzieliliśmy się przeżyciami z domów naszych gospodarzy. Większość z nas była bardzo zadowolona. Nasi Niemieccy przyjaciele należeli tym razem do ludzi bardzo oryginalnych (w niektórych przypadkach nawet za bardzo) co poprawiało ogólne relacje panujące między nami. Kolejny punkt programu obejmował wizytę w muzeum, które opowiadało wojenną historię miasta Ludenscheid. Popołudnie natomiast przeznaczono tylko i wyłącznie dla nas. Mogliśmy wtedy zagłębić się w jednym z wielu sklepów ze słodyczami i pamiątkami, szlifować nasz język oraz jeszcze lepiej poznać naszych niemieckich przyjaciół. Wieczór spędziliśmy w gronie ich rodzin, co miło zakończyło drugi dzień naszego pobytu.

Środa należała do dni bardzo aktywnych. Mieliśmy przyjemność spędzenia czasu na basenie w Plettenbergu. Przez kilka godzin korzystaliśmy z wielu atrakcji które oferowało to wspaniałe miejsce. Nie da się ukryć że kilka z nich przerażało samym wyglądem (strach mijał po skorzystaniu z nich). Mimo wszystko świetnie się bawiliśmy. Około godziny 17 udaliśmy się w drogę powrotną do Ludenscheid. W czasie podróży komunikacją miejską nie brakowało śmiesznych epizodów oraz masy pamiątkowych zdjęć. Godziny wieczorne spędziliśmy natomiast w gronie rodzin naszych niemieckich przyjaciół.

Czwartek należał do dni bardzo specyficznych. Odwiedziliśmy wtedy lokalną szkołę oraz poznaliśmy system edukacyjny naszych niemieckich przyjaciół. Jednak wszystko po kolei. Około godziny 8 udaliśmy się z na lekcje. Przez dwie godziny mogliśmy zobaczyć, czego uczą się nasi niemieccy przyjaciele. Matematyka, historia, język niemiecki niewiele się różnią od tego co jest w naszych szkołach (za wyjątkiem tego ostatniego). Kolejnym i bardzo ciekawym punktem naszego programu było wykonanie pamiątkowych rzeźb w kamieniu. Zadanie to wymagało od nas nie lada kreatywności, wysiłku i zręczności (fakt zakurzonych ubrań pomińmy :)), jednak wszystkim nam udało się stworzyć coś wyjątkowego. Rzeźby nawiązywały do przyjaźni pomiędzy naszymi szkołami. W między czasie spotkaliśmy się również z dyrektorem Adolf Reichwein – Gesamtschule panem Frankiem Bisterfeldem. Następnie udaliśmy się na obiad w szkolnej stołówce (który nie należał do zbyt atrakcyjnych). Po obiedzie dostaliśmy czas do własnej dyspozycji. Mogliśmy wtedy lepiej przyjrzeć się tej wspaniałej szkole oraz spędzić czas z naszymi niemieckimi przyjaciółmi. Około godziny 15 czekały na nas gry zespołowe na szkolnej Sali gimnastycznej (która napradę imponowała rozmiarami). Piłka nożna, koszykówka, badminton, zbijak to kilka ze sportowych dziedzin które nas nieźle wymęczyły. Wieczór spędziliśmy w jednej z niemieckich kawiarek, delektując się tamtejszymi przysmakami i napojami. Nie brakowało nam przy jak zawsze świetnej zabawy i wielu ciekawych tematów do dyskusji.

Przedostatni dzień wymiany będzie dla nas bardzo długo pamiętliwy. Cały dzień spędziliśmy w Movie Parku w miejscowości Bottrop. Jest to miejsce w którym każdy znajdzie sposób na dobrą zabawę i miłe spędzenie czasu. Liczne kolejki, zjeżdżalnie, rollercoastery i wiele innych atrakcji to jedynie część tego co tam się znajduje. Można tam również spróbować swojego szczęścia na wielu loteriach. Kilku osobom się to nawet udało. Niestety nie mieliśmy przyjemności doświadczenia atrakcji związanych z Halloween. Pomimo tego bardzo zadowoleni (nawet nieco mokrzy), z dużą ilością pamiątek i prezentów, około godziny 19 wróciliśmy do Ludenscheid. Jednak to nie koniec atrakcji. O 20 rozpoczęła się impreza pożegnalna w lokalnym klubie młodzieżowym „Jugendtreff Sterncenter”. Oddaliśmy się wtedy przyjemności rywalizacji w bilarda, piłkarzyki i rzutki. Na zakończenie czekała na nas świeżutkie, cieplutkie i bardzo apetyczne pizz które zjedliśmy z ochotą. Niestety był to nasz ostatni wieczór który mogliśmy spędzić w gronie naszych niemieckich przyjaciół. Niektórzy z nich nie mogli nam towarzyszyć w drodze na lotnisko, stąd w czasie pożegnania łzy lały się strumieniami (każdy się wzruszył choć nie wypadało tego pokazać). Nikt z nas nie sądził że aż tak się zaprzyjaźnimy i będziemy odliczać dni do naszego kolejnego spotkania. Mimo wszystko nie zakończyliśmy zbyt szybko naszego przyjęcia pożegnalnego. Po 22 udaliśmy się „na miasto” aby móc jak najlepiej spędzić te ostatnie godziny. Dla wielu z nas była to naprawdę niezapomniana noc o której nigdy nie zapomnimy.

Sobotni poranek należał do bardzo ciężkich. Mieliśmy jeszcze możliwość zjedzenia śniadania z nasyzmi gospodarzami. Ostatnie słowa pożegnalne, kilka pamiątkowych zdjęć, trochę łez i słodyczy na drogę i niestety z wielkim żalem udaliśmy się na lotnisko w Dortmundzie. Każdy z nas choć tęsknił za domem (bądź za domowym obiadem) miał w sercu pustkę i smutek.
Około godziny 18 cali, zdrowi, zadowoleni aczkolwiek nieco zmęczeni wylądowaliśmy na Krakowskim lotnisku. Był to ostatni punkt naszej podróży – podróży o której nikt z nas nigdy nie zapomni. Ciąg dalszy tego wspaniałego wydarzenia nastąpi w kwietniu 🙂

Franczesko Latoń